W ostatnich latach określenia takie jak „eko”, „green”, „zero waste” czy „eco-friendly” pojawiają się niemal wszędzie – od opakowań po reklamy banków. Ale co tak naprawdę oznaczają? Czy rzeczywiście wspierają środowisko, czy to tylko sprytna forma marketingu?
W tym artykule przyglądamy się definicjom tych pojęć oraz demaskujemy zjawisko greenwashingu – czyli pozornego bycia eko.
„Eko” to skrót od „ekologiczny”, ale jego użycie w marketingu często nie ma związku z rzeczywistym wpływem produktu na środowisko.
Eco-friendly oznacza „przyjazny dla środowiska”, ale dopiero konkretne działania, np. zmniejszenie emisji CO₂ lub redukcja plastiku, mogą to potwierdzić.
Filozofia Zero Waste (dosł. „zero odpadów”) to świadomy sposób życia, którego celem jest maksymalne ograniczenie generowania śmieci. Nie chodzi o to, by nie wytwarzać żadnych odpadów – co w praktyce jest niemal niemożliwe – ale o to, by podejmować codzienne decyzje prowadzące do redukcji odpadów, oszczędzania zasobów i minimalizowania wpływu na środowisko.
Filozofia zero waste opiera się na pięciu prostych, ale skutecznych zasadach, które pomagają wprowadzić ją w życie:
Wdrożenie zasad zero waste nie oznacza życia w skrajnej ascezie czy dążenia do absolutnego „zera śmieci”. To proces zmiany nawyków, który zaczyna się od małych kroków: zamiany plastiku na szkło, kupowania lokalnie i na wagę, unikania nadmiaru opakowań, a nawet edukowania innych.
To także styl życia zgodny z ideą zrównoważonego rozwoju – pozwala oszczędzać zasoby naturalne, ograniczać emisje CO₂ i chronić planetę dla przyszłych pokoleń.
W świecie, w którym klienci coraz częściej wybierają firmy odpowiedzialne społecznie i ekologicznie, marki chcą pokazać się jako „zielone”. Ale nie wszystkie działania reklamowane jako proekologiczne mają pokrycie w rzeczywistości. Tu pojawia się zjawisko greenwashingu – czyli „ekościemy”.
Greenwashing to strategia marketingowa polegająca na pozorowaniu działań proekologicznych, by budować wizerunek firmy przyjaznej środowisku – bez realnych, systemowych zmian.
Innymi słowy, firma udaje, że działa na rzecz zrównoważonego rozwoju, by zyskać zaufanie klientów i inwestorów, ale w praktyce jej działania są powierzchowne lub wręcz mylące.
Rozróżnienie greenwashingu od realnych działań to nie tylko kwestia etyki to także ochrona środowiska, zaufania konsumentów i wiarygodności marki. W dobie rosnących wymagań regulacyjnych (np. dyrektyw unijnych, CSRD, ESRS) i większej świadomości klientów, puste deklaracje już nie wystarczą.
Czy to działanie zmienia coś realnie, czy tylko dobrze brzmi?
Czy firma publikuje dane i raporty o środowiskowym wpływie?
Czy posiada rzetelne certyfikaty lub standardy?
Fairtrade Polska – https://fairtrade.org.pl
Komisja Europejska – Green Claims Directive
Nina Idzik